wtorek, 21 lipca 2015


Drodzy czytelnicy, 

Dzięki za odwiedzanie przez ostatnie dwa lata w tym miejscu. Postanowiłam odświeżyć mojego bloga. Zapraszam teraz na nową stronę:

http://www.helenawills.com.


Hope you will like it!:) 

Helena

                   
                                         

Seattle 2014
                       

                                             


niedziela, 5 lipca 2015

#LeadonLeave czyli parę słów o urlopie macierzyńskim w USA.

Nasza Róża skończyła już 7 tydzień życia. Jest uroczą dziewczynką, nie sprawiającą (odpukać!) większych problemów. W nocy przesypia już czasem nawet pięć godzin ciurkiem, i to we własnym łóżeczku:). Cieszę się, że mogę poświęcać jej dużo czasu, nie myśląc o tym, kiedy kończyłby mi się urlop macierzyński. 

Jako working mum w Stanach musiałabym już teraz szukać niani. A to dlatego, że w USA rodzice nie mają prawnie gwarantowanego i płatnego dłuższego urlopu opiekuńczego. 

Amerykanki mają bowiem gwarantowany 12- tygodniowy bezpłatny urlop opiekuńczy w ramach FMLA (Family Medical Leave Act), ale wcześniej muszą być zatrudnione na pełnym etacie przez co najmniej rok, a firma, dla której pracują musi mieć minimum 50 pracowników. 

Tylko kilka stanów, w tym Kalifornia, wprowadziło kilkutygodniowy płatny (ale i tak nie w 100%) urlop opiekuńczy. To wciąż daleko do standardów europejskich.Pracodawcy mogą oczywiście oferować korzystne formy opieki nad dziećmi. Dla przykładu: Facebook daje 17 tygodni  płatnego urlopu ojcom i matkom, a również  parom tej samej płci. *

Jednak według Urzędu Statystycznego, w sektorze prywatnym tylko 11 %, a w sektorze publicznym - 16 % pracowników ma dostęp do płatnego rodzinnego urlopu. Dlatego też wiele kobiet albo nie bierze dłuższego urlopu, albo rezygnuje na jakiś czas z pracy zawodowej (jeśli może sobie na to pozwolić). 

Zawsze mnie to zastanawiało, jak mała jest w USA presja zainteresowanych na wprowadzenie zmian. Mówią o nich takie kobiety biznesu, jak Sheryl Sandberg (w zeszłym roku pisałam o książce Lean Inn) czy Susan Wojcicki. Jednak wydaje mi się, że wciąż nie jest to temat popularny. Może Amerykanki nie potrzebują takiego luksusu? W końcu amerykański wskaźnik dzietności nie jest znacznie mniejszy od krajów socjalnej Europy, a spełnienie zawodowe jest równie ważne. 

Na stronie Departamentu (Ministerstwa) Pracy znalazłam ciekawą kampanię #LeadonLeave, krytykującą status quo i nawołującą do wprowadzenia koniecznych zmian. Są filmiki pokazujące trudne pierwsze miesiące working mums oraz artykuły przekonujące, iż płatny urlop macierzyński ma pozytywne skutki dla biznesu. Ten ostatni aspekt (ktoś przecież musi zapłacić za płatne urlopy) wydaje się kluczowy. 

Przykład Kalifornii pokazuje jednak, że biznes nie upada, a mamy, które korzystają z urlopu, utrzymały lub nawet zwiększyły swoje dotychczasowe wynagrodzenie. Na szczeblu politycznym o konieczności wprowadzenia płatnego urlopu mówił w tym roku w orędziu o stanie państwa (State of the Union) Barack Obama. 

Z aktualnych kandydatów prezydenckich na razie o urlopie oraz o polepszeniu dostępu do przedszkoli mówi najczęściej Hillary Clinton. Mimo iż większość kobiet, zarówno popierających Demokratów, jak i Republikanów, opowiada się za wprowadzeniem płatnego urlopu macierzyńskiego, to wydaje mi się, iż sprawa ta jest decydującą wyborczą kartą przetargową. 
I to pomimo, że kobiety w wyborach  2o12 głosowały częściej niż mężczyźni.

A ja sama wracam do zmieniania pieluszek i karmienia Róży, dołączając do rzeszy American stay-at-homes Mums:) Zobaczcie spot wyborczy Hilary Clinton na Dzień Matki: 



Family time and..
Bonding time:)
#LeadonLeave

Do poczytania:

http://www.newyorker.com/news/daily-comment/paid-family-leave-obama-work

http://www.bloomberg.com/news/features/2015-01-28/maternity-leave-u-s-policies-still-fail-workers

http://www.theatlantic.com/sexes/archive/2013/04/why-43-of-women-with-children-leave-their-jobs-and-how-to-get-them-back/275134/

http://www.newrepublic.com/article/121765/john-oliver-hillary-clinton-push-paid-maternity-leave- zobaczcie koniecznie filmik programu Johna Oliviera!

Do obejrzenia:

http://www.pbs.org/newshour/bb/u-s-support-paid-family-leave-one-pay/

https://www.youtube.com/watch?v=9bDdaO6AINo  - z kampanii #LeadonLeave

                       
 *po naciśnięciu ukaże się źródło.     

                                  Click for the English version                   

piątek, 19 czerwca 2015

Open House 

Od dwóch tygodni są z nami moi rodzice. Wydają się bardzo zadowoleni z nowej roli - Dziadków. Pogoda na spacerki z wnuczką dopisuje, Mama gotuje nam pyszne obiadki (był już m.in. chłodnik, pierogi ruskie - z polskiej mąki i twarogu i wspaniała pomidorówka), a Tata pomaga nawet w prasowaniu. W weekendy zaś rodzice towarzyszą nam w... zwiedzaniu domów otwartych. 

W soboty i niedziele w San Francisco zainteresowani kupnem nieruchomości mogą zwiedzać, bez umówienia wcześniejszej wizyty , Open Houses: domy wystawione na sprzedaż. Zauważyłam, że kiedy kobiety- agentki nieruchomości organizują te otwarte  domy, to zazwyczaj serwowane są drobne przekąski. Ostatnio otwierany był nawet szampan:)

Własnego gniazdka szukamy już od dwóch miesięcy i nie jest to najłatwiejsze zadanie.  

Każde miejsce analizujemy pod kątem m.in. bliskości do pracy (jeśli jest dość daleko, to jak długo trzeba jechać komunikacją miejską), bliskości do parków, najlepiej z piaskownicą:), sklepów, większych ulic, czy można nazwać sąsiedztwo family friendly, poziomu pobliskich szkół, czy jest chociaż malutki ogródek lub balkonik (w końcu mieszkamy w ciepłej Kalifornii..), obecności centralnego ogrzewania  (w mieście wieczorami robi się całkiem zimno), czy jest drewniana podłoga czy wykładzina  (często tu spotykana...), własne miejsce parkingowe, jak bardzo stroma jest ulica, przy której mielibyśmy mieszkać, czy do domku trzeba wczołgać się po stromych schodach (teraz używamy codziennie wózeczka..)- które są w San Francisco bardzo popularne. Aha, nie wszystkie mieszkania mają możliwość wstawienia pralki.     

No i oczywiście cena. Właściwie, żeby zakupić przyzwoite dwu-pokojowe mieszkanie, z normalnego rozmiaru łazienką, trzeba wyłożyć minimum milion dolarów! Pewnie dlatego podczas house tours obecni są czasem morgage brokers, chętnych do obliczenia korzystnych rat kredytowych.

Nieruchomości są sprzedawane zazwyczaj po dużo wyższej cenie i w wyniku bidding war. Wygrywa ten, kto zaoferuje najlepszą cenę kupna. Nie jest łatwo. Słyszałam historie o zagranicznych inwestorach, przebijący solidnie oferty mieszkańców San Francisco. Ci ostatni zazwyczaj nie płacą gotówką, a biorą pożyczkę. 

Widzieliśmy już wiele mieszkań. Mimo, iż niektóre były naprawdę bardzo ładne, to jak dotąd nic nam do końca nie pasowało.  A nie wydaje mi się, że jesteśmy bardzo wybredni. 

Zaletą szukania mieszkania jest poznawanie dzielnic i nierzadko uroczych uliczek San Francisco. W weekend udajemy się jednak poza miasto- do Berkeley.  Może tam będziemy mieć więcej szczęścia:) 

Jedno z mieszkań:

http://sfarmls.rapmls.com/scripts/mgrqispi.dll?APPNAME=Sanfrancisco&PRGNAME=MLSPictureDescriptions&ARGUMENTS=-N133124321,-N433545,-AE

                                                   


                                          English Version

środa, 3 czerwca 2015

Dzień dobry Baby! 

Prawie trzy tygodnie temu udałam się na wieczorne zajęcia z prenatal yogi, a już kilka godzin później, trochę niespodziewanie, zostałam przyjęta na amerykańską porodówkę uniwersyteckiego szpitala UCSF w Mission Bay. Kilkanaście godzin później na świat przyszła nasza śliczna córeczka Róża. 

Profesjonalny zespół pielegniarek, położnych i anestezjologów bardzo pomógł mi w tym bardzo intensywnym, ale też niesamowitym doświadczeniu. 
Pod sam koniec towarzyszyła nam spora grupa osób (same kobiety), ale i tak atmosfera była intymna i przyjazna. 

Dean oczywiście był ze mną cały czas, mógł również zostać na noc na oddziale postpartum, w którym spędzilśmy przepisowo dwie doby. Szczerze mówiąc to mogłabym zostać na nim jeszcze trochę dłużej. Pojedynczy pokój, piękny widok z okna, trzy indywidualnie wybierane posiłki dziennie, troskliwe pielęgniarki do pomocy przy noworodku -  tak można rodzić!

Róża i ja mogłyśmy jednak zostać wypisane ze szpitalach po 2 dobach. Przed opuszczeniem szpitala musieliśmy zameldować o umówionej wizycie u pediatry oraz pokazać nasz fotelik do samochodu. Mała ciekawostka: W Kalifornii muszą go pokazać nawet Ci rodzice, którzy nie posiadają samochodu. 

Przed opuszczeniem szpitala zostaliśmy jeszcze miło zaskoczeni, iż możemy liczyć na jedną domow
ą wizytę lekarską. Do tego jej koszty pokryło nasze ubezpieczenie.

Teraz dostosujemy sie do nowego trybu życia (to nie żart z liczbą zmienianych dziennie pieluszek..), a także czekamy na przylot moich rodziców. Czas aby Różka słuchała więcej języka polskiego:) 

                            
Śniadanie do łóżk
Szpital oferował również usługi profesjonalnego fotografa.
Lovin' the stroller
Nap time
Daddy time:)


wtorek, 5 maja 2015

Happy Poland's National Day!

4 maja w City Hall w San Francisco na balkonie została uroczyście odsłonięta polska flaga. Bardzo miło było uczestniczyć w tym spotkaniu, zorganizowanym przez władze miasta San Francisco oraz San Francisco-Krakow Sister City Comittee. 

Świętować Polski Dzień przyleciał również Konsul RP z Los Angeles. W swoim przemówieniu przypomniał o 
ważnych datach majowych w polskim kalendarzu m.in. 0 Konstycji RP, wstąpieniu Polski do UE, a także o obchodzonym 2 maja dniu Polonii. 

Był również toast urodzinowy po polsku dla mera San Francisco Eda Lee. Zebrani goście wielokrotnie zapraszali Go do pięknego Krakowa. Nota Bene Lee jest pierwszym Amerykaninem pochodzenia azjatyckiego wybranym w wyborach na to ważne stanowisko. 

Elegancki gabinet urzędniczy - International Room, w którym miało miejsce małe przyjęcie od razu przypomniał mi o latach, kiedy pracowałam w Warszawie. 

Choć nie raz chciałabym wrócić do tamtego czasu, to wiem, że już niedługo czekają mnie równie ważne wyzwania:) 

Smakowite butter-cookies przygotowane specjalnie na okazję.
Z merem San Francisco:)
 Piękne wnętrza City Hall
Strike a pose in City Hall:)
Na zdrowie!


Click for the English version

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Czekamy

Już pod koniec przyszłego miesiąca na świecie ma pojawić się nasz maluszek. Wyprawka już przygotowana, zajęcia szpitalne już prawie skończone. Na jednych z nich, oglądając filmiki z porodów, nieźle się popłakałam...Zostało nam jeszcze kilka tygodni na relaks i dopięcie ostatnich spraw. Ostatnio np. zastanawialiśmy, czy będzie nam potrzebna doula. Panie te pomagają w rodzeniu, m.in. poprzez masowanie kręgosłupa, a także pośrednicząc między rodzicami a personelem medycznym. Zdecydowaliśmy, że musimy dać radę sami. 

W ostatnią niedzielę postanowiliśmy udać się na polską mszę do Kościoła Narodzenia Pańskiego. Interesujące, iż Nativity Church został zamknięty w połowie lat 90-tych i dopiero dwuletnie modlitwy parafian pod pustym budynkiem przekonały biskupa San Francisco, by jednak otworzyć  świątynię ponownie dla wiernych. Nie tylko tych z Polski, ale też ze Słowenii i Chorwacji. 

Msza była odprawiona gładko i w miłej atmosferze. Mieliśmy nawet okazję uczestniczyć w chrzcinach lokalnej parafianki. W trakcie ogłoszeń duszpasterskich ksiądz zaprosił wszystkich na ciastko i kawę do kościelnej świetlicy. Miło było porozmawiać po polsku, nawiązać nowe znajomości i popatrzeć na szalejące dzieciaki. 

Druga część dnia minęła nam równie przyjemnie. Francuska La Boulange w ogromnej galerii handlowej Westfield Center ponownie spełniła nasze kulinarne oczekiwania. Zaraz po posiłku udaliśmy się do kina na Women in Gold pokazujący wytrwałą walkę o odzyskanie dzieł sztuki, skradzionych w Wiedniu bogatej żydowskiej rodzinie podczas II Wojny Światowej.

Po wzruszającym filmie wjechaliśmy na ostatnie piętro, aby oglądnąć inną wersję naszego wózeczka- tym razem przystosowaną do podróży. No i uznaliśmy, że już nic więcej nie jest nam potrzebne! No może coś się jednak jeszcze się nam przyda...

Po powrocie do domu Dean przyrządził pyszną kolację: m.in sałatkę z tuńczykiem, majonezem i awokado oraz smażone bakłażany i gnocchi z sosem pomidorowym.

Przed nami kolejny ,,czekający’’ tydzień. Czeka na nas przede wszystkim wizyta kontrolna u lekarza oraz hospital tour. Sama chodzę jeszcze na zajęcia z obsługi programów zarządzających obsługą i rekrutowaniem nowych pracowników. Ale to naturalnie już nie w szpitalu. 

No i na szczęście mam również w planach zajęcia z prenatal yoga. Obym zmieściła się jeszcze w sportowe ciuszki:) 


H.xx
               
English version
www.dziendobryusaen.blogspot.com                                  

niedziela, 5 kwietnia 2015


                 Wesołych i smakowitych Świąt Wielkanocnych! 

Życzenia składam z uroczego miasteczka Pacific Grove, położonego nad samym Pacyfikiem i około dwie godziny drogi od San Francisco. Nie ma tu takiego wielkanocnego klimatu jak w bawarskim Leavenworth (zobaczcie mój wpis z zeszłego roku), ale i tak bardzo nam się tu podoba. Wczoraj tylko bardzo wiało, za to zachód słońca był awesome! 

W pobliżu znajdują się popularne plaże Carmel i miasteczko Monterey, które zwiedziliśmy już dwa lata temu.
Na dzisiejszym niedzielnym śniadaniu nie było gotowanych jajeczek ani szynki, ale był za to jajeczny quiche. Zjedliśmy również, przygotowaną przez nas wcześniej, sałatkę jarzynową z przepisu mojej Mamy.

Nasz świąteczny weekend jest dla nas również Babymoon czyli ostatnim wyjazdem- wypoczynkiem przed narodzinami maluszka. 
Wczoraj wieczorem zaczęliśmy film Babies, pokazujący jak różne i podobne na świecie są pierwsze miesiące noworodków. Przypadkiem w dokumencie jest nawet rodzinka z San Francisco. 

Jutro może udamy się na lokalny Farmer's Market . Może tam znajdziemy więcej pisanek i lukrowanych baranków:)

Happy Easter!
                               

               
H.xx                        
                                                Click for the English version